Podczas jednej z edycji Żywej Biblioteki rozmawiałam z młodym małżeństwem. Kobieta była w zaawansowanej ciąży. Bardzo cieszyli się na to dziecko. Powiedzieli, że wypożyczyli mnie, bo chcieli przygotować się do rodzicielstwa mając świadomość, że zaburzenia odżywiania to poważny problem. To była piękna rozmowa, bardzo budująca.
Bywają też trudne rozmowy. Pamiętam, że kiedyś wypożyczyła mnie dziewczyna, która pisała pracę na temat anoreksji. Odniosłam wrażenie, że mój wygląd i moje doświadczenie są dla niej rozczarowujące, że nie pasują do wizerunku anorektyczki przedstawianego w książkach. Chyba wyobrażała sobie, że będę wychudzoną dziewczyną, która opisze jej piekło pełne interesujących anegdot. Czułam, że moja historia nie jest spektakularna. To ciekawe, że nawet od osoby, która wyszła z anoreksji oczekuje się, że ona ma być chuda. Myślę, że żywobibliotekowe spotkania są właśnie po to, żeby Czytelnicy zdali sobie sprawę jak różne oblicza ma ta choroba. Anorektyczka nie musi być bardzo wychudzona, a bulimiczka nie musi być z nadwagą. Ważne, żeby o tym pamiętać.